top of page

Wolność kocham i rozumiem



„Wolność” była wypisywana na sztandarach, stanowiła podstawę manifestów politycznych, w imię „wolności” lud szedł na barykady, o „wolnej” ojczyzny zwrócenie się modlono, „wolność” wpisana została w pierwsze konstytucje zachodniego świata. Ale dlaczego? Czym jest „wolność”?

Dla wielu amerykańska konstytucja jest wzorem „prawa stanowionego” i symbolem właściwego opisania „wolności”: Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie są stworzeni równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście, że celem zabezpieczenia tych praw wyłonione zostały wśród ludzi rządy, których sprawiedliwa władza wywodzi się ze zgody rządzonych, że jeżeli kiedykolwiek jakakolwiek forma rządu uniemożliwiałaby osiągnięcie tych celów, to naród ma prawo taki rząd zmienić lub obalić i powołać nowy, którego podwalinami będą takie zasady i taka organizacja władzy, jakie wydadzą się narodowi najbardziej sprzyjające dla szczęścia i bezpieczeństwa.

Kolejne poprawki doprecyzowały konstytucyjne zapisy w taki sposób by jasnym było, że wolność jednostki jest rzeczywiście wartością największą i że ma ona prawo do jej obrony.

10 grudnia 1948 roku została w Paryżu przyjęta „Powszechna deklaracja praw człowieka i obywatela”, która – choć nie bezpośrednio – odwołuje się do ducha amerykańskiej konstytucji. Oczywistym jest również, że znajdujemy w niej echa niedawno zakończonej wojny i odpowiedź na szaleństwa ideologii, w których nie ma miejsca na prawa jednostki: Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw. Są oni obdarzeni rozumem i sumieniem i powinni postępować wobec innych w duchu braterstwa. Artykuł 2 Każdy człowiek posiada wszystkie prawa i wolności zawarte w niniejszej Deklaracji bez względu na jakiekolwiek różnice rasy, koloru, płci, języka, wyznania, poglądów politycznych i innych, narodowości, pochodzenia społecznego, majątku, urodzenia lub jakiegokolwiek innego stanu […].

Jeśli jednak amerykańska konstytucja to spisanie „oczywistych oczywistości”, o tyle Deklaracja to - w sumie - nieudana próba narzucenia światu wartości zachodniej cywilizacji. Światu, w którym „wolność” jednostki wcale nie jest najważniejsza i nie jest fundamentem.

Na początku stwarzania

W Biblii opis stworzenia ludzi wydaje się więcej niż lakoniczny: Stworzył Bóg człowieka według swojej istoty. Według istoty Boga go stworzył.

A jednak nie, nie jest lakoniczny. Po pierwsze - znajdujemy, że po dwakroć zaznaczono, iż człowiek stworzony został „według istoty Boga”, a więc dobitnie zostaje podkreślona szczególna więź łącząca człowieka i Boga, szczególny charakter człowieka, jego siła i znaczenie.

Po drugie – jak pisał Majmonides – „człowieka wyróżnia to, iż posiada on coś, czego nie ma żadne stworzenie na tej ziemi, mianowicie zdolność intelektualnej percepcji”. Człowiek jest więc nieograniczony w swych poszukiwaniach i nic nie może go ograniczać.

Mocne i wyraźne odniesienie do Stwórcy w amerykańskiej konstytucji nie wynika z faktu, że tworzona była w czasach, gdy wiara w boga była powszechna a prawdopodobieństwo znalezienia ateisty było mniejsze niż wygrana w Lotto, ale z konieczności zaznaczenia, że zapisy mają charakter uniwersalny i niezmienny a ich źródła znajdują się ponad ludzkie chęci i chwilowe mody [zupełnie nieistotne jest, w jaki sposób Ojcowie Założyciele rozumieli „naturę” Boga].

Samą Biblię możemy przecież odczytywać jako powolne i mozolne dochodzenie człowieka do zrozumienia istoty Boga oraz poznawanie samego siebie, swych ograniczeń, znaczenia i miejsca w świecie.

Timeo Danaos et dona ferentes

Obawiam się Greków, nawet gdy niosą dary? Niekoniecznie, o ile w grę nie wchodzi drewniany koń pod Troją opisany w „Iliadzie” Homera, ale dorobek greckiej myśli filozoficznej.

Po śmierci Aleksandra Macedońskiego stworzone przezeń imperium weszło w czas wojen toczonych przez jego wodzów. Czterdzieści lat później wojny diadochów, czyli następców, zakończyły się i grecki świat został podzielony. Ale tylko politycznie, bo kulturowo czasy od Aleksandra Wielkiego to triumf hellenistycznej kultury, która swoimi wpływami objęła tereny od Hiszpanii po Persję. Nawet wkraczający na arenę sił wielkiej polityki Rzym znalazł się w jej kręgu.

W 332 roku p.n.e. armie Aleksandra zajęły Judeę, która po jego śmierci znalazła się we władaniu egipskich Ptolemeuszy. Jednak wojny między potomkami wodzów trwały i ostatecznie w 198 r p.n.e. Judea znalazła się we władaniu Seleucydów. Kilkadziesiąt lat później [167 r p.n.e.] w wyniku udanego antygreckiego powstania ziemie Izraela wyzwoliły się spod greckiego panowania [święto Chanuki, czyli święto świateł, gdy zapalana jest chanukia, czyli ośmioramienny świecznik, upamiętnia to wydarzenie; a tradycja powstania i jego przywódców jest wciąż żywa – Machabeusze, którzy przewodzili powstaniu są patronami min. klubów sportowych, w tym nieistniejącego już warszawskiego klubu Makabi Warsza].

Greckie jarzmo zostało zrzucone, ale grecka myśl zdążyła wsiąknąć i przeniknąć. Aż do Biblii, bo wpływ myśli greckiej znajdujemy w idei „życia po śmierci”, która pierwszą wzmiankę biblijną ma dopiero w drugiej księdze machabejskiej, gdy opisywane jest męczeństwo matki i jej siedmiu synów. Dotychczas po śmierci był Szeol, ewentualnie Ge-Hinnon [gehenna], czyli… Pola Elizejskie. Miksowi żydowskiej tradycji i doświadczeń z grecką spekulacją zawdzięczamy i „sąd ostateczny”, i „zmartwychwstanie”, ale nade wszystko rozwinięcie idei odpowiedzialności za uczynki. Wracamy więc do „wolności” [osobną kwestią jest „egipski komponent” w judaizmie, ale to temat na osobny artykuł; dość powiedzieć, że według Zygmunta Freuda Mojżesz był Egipcjaninem a myśl ta wciąż jest obecna wśród badaczy zajmujących się początkami judaizmu, z których część nawet utożsamia Mojżesza z wyklętym faraonem Echnatonem/ Amenchotepem IV].

Oczywiście nie jest to jeszcze „wolność” w znaczeniu politycznym – ta pojawi się dopiero po złamaniu monopolu Kościoła wraz z wystąpieniem Lutra a nade wszystko Kalwina.

Dwa tysiące lat temu judaizm znalazł się na rozdrożu – z jednej strony ścisłe, wręcz bezmyślne przestrzeganie nakazów, z drugiej podejście „humanistyczne”, które nacisk kładło nie na przestrzeganie rytuałów, ale na „duchu” Pisma. Ostatecznie zwyciężyła koncepcja żyjącego na przełomie starej i nowej ery rabina Hillela, któremu przypisuje się fundamentalne słowa, szczególnie w kontekście rozumienia i rozwoju pojęcia „wolności”: Nie czyń bliźniemu twemu, co tobie niemiłe: to cała Tora. Reszta jest komentarzem – idź i poznaj go.

Tylko człowiek wolny może podejmować decyzje, za które bierze pełną odpowiedzialność; tylko człowiek wolny może decydować, czy podda się reżimowi Prawa, czy przeciw niemu wystąpi; tylko człowiek wolny może zamiast bezrefleksyjnego uczestnictwa w sztywnych, religijnych misteriach odważyć się wyruszyć własną drogą.

Oczywiście, nie tylko judaizm zmagał się z opozycją: sztywny rytuał, czy własna droga. Stąd w antycznym świecie rozkwit mistycznych nurtów, w których najważniejsza była indywidualna ścieżka poznania.

Z ciemności ku światłu. Bunt

Zwycięskie chrześcijaństwo zniszczyło na podległych obszarach ślady dawnych wierzeń, wyklęło i zmarginalizowało, ale nigdy do końca nie usunęło także mistycznych nurtów w swoim łonie. Lęk przed swobodnym myśleniem, które mogłoby zakwestionować rolę Kościoła, a nawet sam sens jego istnienia, pchnął go do brutalnej rozprawy z przeciwnikami. Inkwizycja zajmowała się wszystkimi nieprawomyślnymi, powstał indeks ksiąg zakazanych

Dzięki kontaktom ze światem islamu – muzułmańska Hiszpania, ale przede wszystkim efekt krucjat – do Europy wróciły pisma starożytnych a także dane było Europejczykom poznać osiągnięcia myśli żydowskiej i muzułmańskiej. Nastąpił renesans sztuki i nauki.

Kościół zachodni pogrążony w bardzo doczesnej walce o polityczny prymat dość gwałtownie reagował na wszelkie odstępstwa od ortodoksji i nie był w stanie zatrzymać niepokornych. Z jednej strony mistycy, z drugiej badacze praw natury.

Prof. Alain Beşancon napisał, że „Wolność rodzi się w świecie feudalnym jako żądanie należnych praw. Poddaństwo, które od schyłku cesarstwa rzymskiego zastąpiło antyczne niewolnictwo, ze swej strony zanika w XIII wieku, kiedy feudałowie zdali sobie sprawę, że praca czysto niewolnicza jest mniej rentowna niż praca człowieka wolnego lub pół wolnego. W miastach powstaje akumulacja różnorodnych wolności. „Powietrze miasta czyni wolnym” – głosi stara niemiecka prawda. Od XVI w., wraz z konsolidacją narodowych monarchii, problematyka różnorodnych dotąd wolności koncentruje się na żądaniu jednej, konkretnej wolności. Działania szły dwutorowo, często się przeplatając, ale nigdy nie dochodziło do ich połączenia. Kierunek liberalny pojawia się w XVII w. wraz z Lockem i Spinozą. Pierwsze wyzwolenie polegało na odrzuceniu kurateli Kościoła. Przegrana autorytetów religijnych na rzecz autorytetu Państwa miała miejsce w XVII w. Niemniej Państwo pół laickie utrzymywało kontrolę nad myślą. Pojawia się wówczas problem wolności sumienia, a równocześnie nowa filozofia, która rości sobie prawo do ograniczania suwerenności Państwa, poprzez gwarantowanie praw przez instytucje przedstawicielskie. Locke zakłada, że stan natury, czyli wojna wszystkich ze wszystkimi, może ustąpić stanowi harmonijnemu, podporządkowanemu „prawu naturalnemu”, respektującemu prawa jednostek, w szczególności prawo własności. Analizując ustrój angielski, Monteskiusz zauważył, że w Anglii szczęśliwa równowaga utrzymuje się na układzie sił „gdzie władza powstrzymuje władzę”. Władze „rozdzielone” i w równowadze opierają się na układzie sił politycznych reprezentowanych przez partie, a te osadzone są same na najbardziej nowoczesnych cechach społeczeństwa: handlu, rynku, „ekonomii”, której Adam Smith stał się teoretykiem. W ten sposób oddalone zostały polityczne podziały, którymi żyły starożytność i średniowiecze”.

Zmiany społeczne [jak również siła odradzających się nurtów mistycznych] doprowadziły do otrząśnięcia się – wystąpienie Lutra [w tym roku obchodzimy pięćsetną rocznicę] było tylko nieuchronną konsekwencją. Ale to właśnie protestantyzmowi zawdzięczamy uwolnienie człowieka, zmuszenie go by wziął los we własne ręce.


Wyzwolenie

Ludzie wolni są silniejsi, ambitniejsi, kreatywniejsi. Dowodem jest choćby niesłychany sukces protestanckich państw: Zjednoczonych Prowincji [Niderlandy], Anglii i Prus. Im zawdzięczamy to co określamy mianem kultury europejskiej, cywilizacji zachodniej. Im zawdzięczamy również, że ostatecznie to właśnie Europejczycy stworzyli najskuteczniejszy system ekonomiczny i prawny.

440 lat temu, 21 lutego 1677 roku, zmarł w Hadze chyba najbardziej niepokorny filozof, Baruch Spinoza. Niepokorny duch, który odrzucił ideę osobowego Boga, za co został - w wieku zaledwie 23 lat - obłożony klątwą [do dziś nie została zdjęta] i wykluczony z gminy żydowskiej.

Spinoza, w pewnym sensie, stworzył nowy sposób pojmowania wolności, zależności człowieka, relacji z Bogiem: „[…] moc ludzka jest nader ograniczona i przewyższa ją nieskończenie moc przyczyn zewnętrznych. Dlatego też nie posiadamy bezwzględnej władzy obracania rzeczy zewnętrznych na swój użytek. Pomimo to znosić będziemy ze spokojem ducha wszystko, co nam się przydarza, wbrew temu, czego wzgląd na nasz pożytek wymaga, jeżeli tylko jesteśmy świadomi, że spełniliśmy swój obowiązek, że moc, którą posiadamy, nie mogła sięgać tak daleko, byśmy mogli byli tego uniknąć, i że jesteśmy częścią całej przyrody, do której porządku się stosujemy. […] O ile bowiem rozumiemy, o tyle możemy pragnąć wyłącznie tego, co jest konieczne, i w ogóle możemy znaleźć zaspokojenie tylko w prawdzie. A więc, w jakiej mierze rozumiemy to należycie, w takiej mierze dążność naszej lepszej części zgadza się z porządkiem przyrody”. Czyli uświadomienie sobie koniczności, zależności, zrozumienie praw rządzących wszystkim. W podsumowaniu Etyki znajdujemy kapitalne, fundamentalne zdania: „Okazuje się stąd, jak wiele może i jak dalece potężniejszy jest mędrzec od człowieka ciemnego, działającego jedynie pod wpływem żądz. Pomijając bowiem to, że człowiekiem ciemnym miotają na różne sposoby przyczyny zewnętrzne i że nie osiąga on nigdy prawdziwego zadowolenia duchowego, żyje on nadto jakby w nieświadomości siebie samego, Boga i rzeczy, a gdy przestaje być biernym, przestaje zarazem istnieć. Przeciwnie zaś mędrzec, o ile rozważymy go jako takiego, niewzruszony jest niemal duchem, ale będąc świadomym siebie samego i Boga, i rzeczy z wieczną niejako koniecznością, nie przestaje nigdy istnieć, lecz zawsze jest w posiadaniu prawdziwego zadowolenia duchowego”.

Panenteizm Spinozy, twierdzenie, że prawa natury należy przyjąć i starać się je zrozumieć co prowadzi ku wolności wydawały się rewolucyjne i początkowo nie spotkały się z przychylnym przyjęciem. Jednak wydaje się, że mimo niedociągnięć [a nawet pewnych nielogiczności] koncepcja Spinozy okazała się słuszną: wolność to nie anarchia i folgowanie instynktom, to ciężka praca umysłowa, poszukiwania praw i zrozumienie konieczności. Jest w tym również jakiś delikatny ukłon [niezamierzony?] w stronę mistycznej tradycji indywidualnego dochodzenia do prawdziwego poznania.

Sto lat po Spinozie, po drugiej stronie Kanału La Manche genialny Szkot, Adam Smith, stworzył koncepcję rozwoju gospodarczego, którą wyłożył w dziele zatytułowanym „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” [opublikowanym w roku wybuchu rewolucji amerykańskiej, czyli 1776], czyli swoista Biblia liberałów gospodarczych, fundament, na którym powstawały później dzieła tzw. „szkoły austriackiej” w ekonomii, min. Ludwiga von Misesa, Friedricha Hayeka, Murraya Rothbarda, czy Hansa Hermanna Hoppego.

Najkrócej rzecz ujmując można stwierdzić, że bogactwo bierze się z pracy, natychmiastowe konsumowanie owoców swych działań uniemożliwia realizację celów dalekosiężnych, rola państwa w gospodarce powinna zostać ograniczona a najlepiej gdyby nie było jej w ogóle, funkcjonowanie związków zawodowych jest szkodliwe, prywatne przedsiębiorstwa są efektywniejsze niż państwowe, regulacje wprowadzane pod płaszczykiem „dobra wspólnego”, albo „interesu publicznego” w rzeczywistości służy biurokracji i jest szkodliwe dla funkcjonowania rynku, zaś rolą rządu ma być jedynie pilnowanie by nikt nie naruszył reguł funkcjonowania wolnego rynku.

Rozwój gospodarczy Europy [szczególnie Anglii i Holandii] oraz Stanów Zjednoczonych jest doskonałym dowodem na prawdziwość tych tez. I odwrotnie – odejście w Europie od zasad wolnorynkowych, zniewolenie obywateli i poddanie ich regulacjom, koncesjom, uciskowi aparatu biurokratycznego, wreszcie wejście „państwa” jako gracza na rynku powoduje spowolnienie rozwoju, generuje kryzysy oraz potęguje rozwarstwienie społeczne.

Wszystko to obserwujemy w dzisiejszej Europie.


W oparach absurdu

Mogłoby się wydawać, że dzisiejszy świat jawi się przeciętnemu Europejczykowi i Amerykaninowi jako przestrzeń prawdziwych praw i swobód [Europa i Ameryka Północna] otoczona przez łamiące podstawowe prawa i wolności obywatelskie reżimy religijne i totalitarne [reszta świata au masse].

Problem w tym, że kolebka myśli wolnościowej jest tejże „wolności” największym zagrożeniem. I nie chodzi o to, że ludzie bezkrytycznie, bezmyślnie korzystają z narzędzi dobrowolnie oddając nie wiadomo komu wiedzę na swój temat [np. poprzez media społecznościowe], ale że nie dostrzegają zagrożeń płynących z państwowych i ponad państwowych regulacji, przepisów, dyrektyw, czy porozumień, które pod płaszczykiem jakiegoś „bezpieczeństwa” ograniczają wolność jednostki. A jak powiedział Benjamin Franklin, jeden z Ojców założycieli Stanów Zjednoczonych: gdy dla tymczasowego bezpieczeństwa zrezygnujemy z podstawowych wolności, nie będziemy mieli ani jednego, ani drugiego.

W Europie, która odwróciła się od wszystkiego co stworzyło jej potęgę i pozwoliło narzucić światu jej dawne wartości, w której idee wolnościowe są bardzo niepopularne, myśl o wystąpieniu przeciw państwu w obronie wolności jednostki jest więcej niż niepoprawna politycznie.

Potworna trauma I wojny światowej wyniosła do władzy lewicowych ideologów, spowodowała, że chore pomysły na urządzenie świata, a ludziom życia, zostały zaakceptowane. W Rosji Lenin et consortes i bolszewicy, we Włoszech Mussolini i ruch faszystowski, w Niemczech Hitler i narodowi socjaliści – rozpoczął się odwrót od wolności. II wojna światowa nie zmieniła kierunku marszu, ale go wręcz przyspieszyła. „Demokratyczne państwa prawne”, w których urzeczywistnia się „zasady sprawiedliwości społecznej” to europejska norma, ku której dziarsko maszeruje Ameryka Północna.

Choć może jednak pojawiają się znaki świadczące, że idea wolności znów stanie się popularna i powszechna. W 1995 roku Instytut Gallupa przeprowadził badania, których wynik zdumiał – otóż 52% Amerykanów uważa, że „wpływ rządu federalnego na życie ludzi jest tak wielki, że stanowi to zagrożenie dla praw i wolności zwykłych obywateli”. Od tego czasu minęło prawie ćwierćwiecze a skala wpływu rządów, wszystkich rządów na świecie, jest zdecydowanie większa i potworniejsza.

Możliwe więc, że nie wszystko stracone i powszechnie przyjęte zostaną dawne wartości: wolność osoby odpowiedzialnej za swoje czyny, która nie może zrzucić na „państwo” obowiązku zapewnienia odpowiednich warunków do życia oraz niekontrolowana przez instytucje biurokratyczne gospodarka, czyli wolny rynek.







Ostatnie wpisy

SIEGERSWELT

Ad imaginem quippe Dei factus est homo

                                                                                             et

                                                                                            Ad maiorem Dei gloriam

bottom of page