top of page

Pieprzyć tzw. "państwo". Mocno i dokładnie!


Obywatelskie nieposłuszeństwo


Zadzwoniłem z kilkoma pytaniami do pewnego profesora prawa, konstytucjonalisty. Zacząłem od takiego stwierdzenia:

- Jeśli coś ma skrzela, żyje w wodzie i tylko w wodzie, ma szkielet chrzęstny albo kostny i jest formą dojrzałą, to jest to ryba. Jeśli coś ma pióra, skrzydła, jest stałocieplne, to jest to ptak a jeśli coś ma cztery nogi, trąbę, waży kilka ton, żyje w Afryce lub w Azji i jest ssakiem, to jest to słoń. Tak?

- Tak. – Odparł profesor

- I nawet jeśli na rybę zaczniemy mówić krzesło, na ptaka zaczniemy mówić krzesło i na słonia zaczniemy mówić krzesło, to nie zmieni to faktu, że w sposób oczywisty mamy do czynienia z rybą, ptakiem i słoniem a nie z krzesłem. Tak?

- Tak. – Ponownie odparł profesor.

- Skoro tak – kontynuowałem - to jeśli mamy wszystkie elementy stanu wyjątkowego, to nazywanie tego jakkolwiek, nie zmieni faktu, że mamy do czynienia ze stanem wyjątkowym. Stan wyjątkowy mamy wprowadzony, choć nie de jure a tylko de facto. Tak? Pytam, ponieważ efektem wprowadzenia ministerialnego rozporządzenia jest faktyczne ograniczenie praw obywatelskich oraz ograniczenie, czy w wielu przypadkach wręcz uniemożliwienie, zarabiania, prowadzenia działalności. A więc pojawia się pytanie: czy skoro mamy faktycznie do czynienia ze stanem wyjątkowym, to ludzie będą mogli dochodzić odszkodowań?

- Nie do końca. – Odparł profesor. – Poza tym, a gdzie mieliby się udać? Do jakiego sądu? Cywilnego? Nie. Gospodarczego? Nie. Niewprowadzenie stanu wyjątkowego, choć faktycznie on obowiązuje, pozbawia ludzi możliwości dochodzenia roszczeń!

- A co, jeśli ktoś uzna, że wprowadzone ograniczenia są niekonstytucyjne – bo są, skoro można je tylko wprowadzić stanem wyjątkowym – i nie będzie się stosować do wprowadzonych obostrzeń? Mamy przecież zasadę, czy też formułę, Radbrucha, która mówi, że jeśli jakaś norma prawna, jakiś przepis, w sposób oczywisty łamie zasadę sprawiedliwości, jest moralnie kulawa, to taka norma, taki przepis z definicji jest nieważny?

- Wtedy mamy do czynienia z nieposłuszeństwem obywatelskim a osoba, która stanie przed sądem za złamanie takich niekonstytucyjnych przepisów, będzie musiała przedstawić swoje racje, zaś rolą sądu będzie zbadanie – na gruncie Konstytucji – czy rzeczywiście do takiej sytuacji doszło, czyli: czy w sposób niekonstytucyjny ograniczono prawa obywatelskie.

- Mamy więc wtedy do czynienia z tak zwaną rozproszoną kontrolą konstytucyjną?

- Dokładnie tak.

Tyle mojej rozmowy z profesorem, konstytucjonalistą

.


A teraz kilka uwag natury ogólniejszej:

Po pierwsze - jeśli uznamy, że powołując się na tzw. „dobro” można rozporządzeniem ministra ograniczyć prawa obywatelskie, to nie możemy i nie będziemy mieć mogli pretensji, gdy ktoś rozporządzeniem ponownie ograniczy nasze prawa a uzasadnieniem będzie np.: a] rozporządzenie ministra rolnictwa o konieczności odpalenia dwustu tysięcy dzików, b] rozporządzenie ministra edukacji o konieczności skonfiskowania długopisów na cele przeprowadzenia egzaminów sprawnościowych dla dwulatków, c] rozporządzenie ministra cyfryzacji w związku z potęgującym się zagrożeniem ze strony obcych służb, czy wreszcie d] rozporządzenie Szarego Posła, że „tak, bo tak”.

Po drugie - obecna sytuacja stanowi dowód, że państwo jako instytucja, która bierze na siebie odpowiedzialność za szeroko rozumiane bezpieczeństwo i pomyślność (ochrona przed zagrożeniami wewnętrznymi i zewnętrznymi, opieka zdrowotna, edukacja, zabezpieczenia emerytalne, ubezpieczenie od rozmaitych katastrof, zabezpieczenie przed nieodpowiedzialnością jazdy z niezapiętymi pasami, co – z pewnością – skutkuje śmiercią, etc.) zupełnie się nie sprawdziło w sytuacji, w której się znajdujemy. Logicznie więc podchodząc do tematu należy stwierdzić, że państwo przeszkadza i utrudnia. Niestety, dla wielu jest to dowód, że rozwiązaniem jest jeszcze więcej państwa. Chore i pojebane.

Po trzecie - obecna sytuacja (oraz rozwiązania serwowane przez „państwo”) musi doprowadzić do: większej liczby samobójstw, większej liczby rozwodów, większej liczby zgonów na różne choroby „niekoronawirusowe” w związku ze zmasakrowaniem - i tak już kulawej – „opieki zdrowotnej” poprzez wywalenie w kosmos dziesiątek tysięcy pracowników służby zdrowia (lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, salowych).

Po czwarte - zachowanie tzw. „państwa” to najlepszy dowód na traktowanie obywatela jak debila, ponieważ owo „państwo” stwierdza, że obywatel posiadając wiedzę o zagrożeniach, gdyby tylko nie było zakazów, to z pewnością zachowywałby się nieodpowiedzialnie i bezmyślnie.

A może jednak nie?

Kibicuję Szwecji – i sam się temu dziwię, bo była dla mnie przez dziesięciolecia przykładem omnipotentnego, poronionego państwa politycznej poprawności. A tu zonk – Szwedzi uważają, że najlepszym rozwiązaniem jest postawienie na odpowiedzialność ludzi, bo ludzie – w swej masie – lepiej wiedzą.


Przepraszam, że zapytam:

Kto wie lepiej co to jest rodzina i jak wychowywać dzieci – miliony rodzin, miliony małżeństw i „związków partnerskich”, czy stary kawaler z kotem? Kto wie lepiej jak prowadzić biznes – miliony na „samozatrudnieniu”, dziesiątki tysięcy właścicieli spółek, czy urzędnik, który całe życie zarabiał urzędniczą pensję? Kto z odległości półtorej mili odpali taliba z karabinu snajperskiego – strzelec wyborowy, czy menadżer do spraw komunikacji w firmie zbrojeniowej? Kto wie więcej o życiu – człowiek doświadczający rzeczywistości każdego dnia, czy poseł grzejący dupę w Sejmie od lat trzydziestu?

A mimo to, ludzie wciąż uważają, że „państwo” wie lepiej i że „państwo” wie jak im zrobić dobrze…

Rozumiem gości, którzy pójdą do burdelu, wezmą kilka fajnych panienek, najarają się i napiją przy okazji a nawet zdemolują ochroniarza i przelecą bar. Ale nie kumam gości, którzy pójdą do burdelu i poproszą o batożenie, przypiekanie żywym ogniem maszyną spawalniczą, poproszą o wlanie w odbyt kwasu solnego oraz wyłupienie oczu i odcięcie kończyn.

Może jestem starej daty, ale tego nie kumam.

Ludzie! Nie jest sztuką popisywać się, gdy jest dobrze, sztuką jest nie spierdolić, gdy jest źle! Nie jest sztuką pierdolić, że „wszyscy nas naśladują a budżet ma się dobrze”, gdy jest hossa a kasę na modernizację zacofanej armii, którą zmasakrowaliby pijani pigmeje przeznacza się na „transfery socjalne”. Sztuką jest „dać radę”, gdy wszystko się wali.


I teraz powrót do tytułu.

Nieposłuszeństwo obywatelskie to sprzeciw – czasem nawet przybierający bardzo ostre i dramatyczne formy – wobec działań, których skutkiem jest ubezwłasnowolnienie, ograniczenie, wykluczenie.

Nieposłuszeństwo obywatelskie to skrajna, ale dopuszczalna i wręcz konieczna, forma niezgody na łamanie praw.

Apeluję więc:

Chodźmy do fryzjera

Idźmy na spacer do lasu większą grupą.

Pójdźmy na piwo z kumplami do knajpy.

Etc.

Daje nam przecież przykład żoliborski kurdupel intelektualno-moralny.

Ale żeby było jasne – róbcie to, co uważacie za słuszne, sami decydujcie, co jest dla was dobre, domagajcie się poszanowania prawa do nagrody i błędu, nie zgadzajcie się na dyktat maluczkich, głupich, zakompleksionych, intelektualnie i moralnie ciotowatych piździelców!

Bierzcie odpowiedzialność za siebie i lejcie „państwo” w ryj, bo „państwo” jest jak Rosja – rozumie tylko argument siły: wytrzaskanie po ryju i skopanie dupy.

A poza tym:

„Państwo” to organizacja przestępcza o charakterze zbrojnym i należy je zniszczyć.






Ostatnie wpisy

SIEGERSWELT

Ad imaginem quippe Dei factus est homo

                                                                                             et

                                                                                            Ad maiorem Dei gloriam

bottom of page