top of page

Dym olsztyński


Udzieliłem wywiadu i zrobił się dym. Pewnie - gdyby nie toruński matołek, histeryczna notka Polskiej Agencji Prasowej i intelektualna lub moralna mizeria pewnego pana z radia - sprawy by nie było. Ale jest.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że – jeśli nawet przyjąć, że wypowiedziałem słowa skandaliczne, kłamliwe i podłe – ukarany został dziennikarz przeprowadzający wywiad oraz pruska mniejszość niemiecka [jako „producent” audycji, w której owe słowa padły].

Zrobił się więc dym i są ofiary, ale wciąż mam nadzieję, że najważniejszy cel udało się osiągnąć – raczej prędzej niż później rozpocznie się dyskusja o Prusach, pruskiej tradycji, prusko-polskich relacjach i historii.

Może wreszcie nadszedł czas, by skończyć z czarno-białą wizją Historii i zmierzyć się ze stereotypami.

Żeby było jasne - oczywiście, nie cofam słów, które wypowiedziałem, ale najwyraźniej jednak potrzebne są pewne wyjaśnienia i uzupełnienia.

Decydenci Radia Olsztyn orzekli, że tak „skandaliczna audycja” musi zostać zdjęta z anteny, redaktor przeprowadzający wywiad nie postarał się i należy go za cojones obwiesić ku zadowoleniu gawiedzi i dla ratowanie własnego dupska, a za wszystko odpowie mniejszość niemiecka. Kowal zawinił, cygana powiesili.

Interesująca jest również sugestia, że sprawą powinien zająć się prokurator [może z artykułu o próbie rozparcelowania Najjaśniejszej?].

Świętej pamięci Stefan Kisielewski powiedział, że z pięćdziesięciu lat socjalizmu/ komunizmu będziemy wychodzić też coś koło tego. Sądzę, że w przypadku niektórych person z lokalnego radia będzie to znacznie dłużej, bo mózgi przeorane wzdłuż i wszerz potrzebują bardzo, ale to bardzo wiele czasu, by się zregenerować i wytworzyć jakąś sensowną reakcję biochemiczną na synapsach [w kwestie etyczne nie wchodzę – to już totalna dla niektórych abstrakcja]. Polecam więc onym zdanie wypowiedziane przez Marka Twaina: czasem lepiej milczeć i sprawiać wrażenie głupca, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Ale cóż zrobić - taką mamy biologię komórki [nerwowej].

Jeśli ktokolwiek ma odpowiadać za ten „skandal”, to tylko ja, a obarczanie odpowiedzialnością dziennikarza przeprowadzającego wywiad i mniejszość niemiecką Prus Wschodnich jest zwyczajnie podłe i typowe dla ludzi niezbyt wielkiego formatu.

W całej sprawie są dwie kwestie, którymi niektórzy poczuli się urażeni: użycie określenia „polskie obozy koncentracyjne” dla systemu obozowego tworzonego od 1944 roku oraz przypomnienie, że Prusy Wschodnie to pruska, niemiecka ziemia, o czym Polacy i Ukraińcy [ale także Rosjanie] muszą pamiętać.

Można, oczywiście, patrzeć na przeszłość w sposób wybiórczy i zdeformowany. Wtedy okaże się, że:

- w przededniu Wielkiej Wojny cały świat był pacyfistycznie nastawiony, pląsał w karnawałowych podskokach, cieszył się życiem, palił faję i żuł gumę, wolny czas samodoskonaleniem i sztuką wypełniał i tylko Niemcy, a w szczególności Prusacy, łazili i kombinowali, jak to wszystko puścić z dymem, komu dopierniczyć, kogo w pień wyciąć;

- nie było brytyjskich zbrodni w Afryce południowej, francuskich w Afryce północnej, amerykańskich na Filipinach;

- narody świata niosły sobie wzajemnie kaganek oświaty i tylko brutale w pikielhaubach to tu, to tam kogoś ukatrupili a potem wszystko wywalili w kosmos rozpętując I wojnę światową;

- na całym świecie, a nawet w całej galaktyce, występował tylko jeden militaryzm – pruski, ale na szczęście wszystko się skończyło.

Całkiem klawa wizja, problem w tym, że kretyńska.

Wielkopolska i Śląsk są wzorem pracowitości, sumienności, zapobiegliwości i poszanowania prawa [wersja oficjalna], zaś Kongresówka to bezhołowie, bunt, nieprzestrzeganie i omijanie przepisów oraz permanentne kombinowanie [moja wersja oficjalna].

A teraz pytanie: skąd się u Wielkopolan i Ślązaków wzięły te przymioty? Samo się zrobiło, jakoś tak wyewoluowało, czy może jednak to skutek przejęcia obcej tradycji? A jeśli obcej, to której, czyjej, jakiej? No, drogi Watsonie, skąd się to u nich wzięło, od kogo ściągnęli? Od Kubusia Puchatka?

Całkiem liczne grono [żeby nie użyć określenia „rzesza”] obruszyło się za moje słowa, że do macierzy „wróciło” coś, co nigdy w niej nie było.

No, jak nie było? A Prusy Królewskie, Ziemia Dobrzyńska, a Hołd Pruski?

Poza Ziemią Dobrzyńską i przejściowo Pomorzem Gdańskim, żadna część Prus nie należała do ziem polskich. Prusy Królewskie zostały na mocy traktatu toruńskiego odebrane Zakonowi na trzysta lat, ale wcześniej przez ponad dwieście były jego częścią.

I najciekawszy wątek: Hołd Pruski, czyli Prusy lennem.

Co w takim razie zrobić z np. Wołoszczyzną i Kurlandią? Były polskimi lennami, więc pewnie to też Polska, a nie żadna Rumunia czy państwa bałtyckie. Ale, ale… a co z pokojem buczackim z 1672 roku? Michał Korybut Wiśniowiecki oddał kawał Rzeczypospolitej Imperium Osmańskiemu i zgodził się płacić haracz, w efekcie czego Rzeczpospolita stała się - na krótko, bo na krótko, ale zawsze - tureckim lennem.

Skoro więc Hołd Pruski jest argumentem za tym, że Prusy to jednak Polska, to wychodzi na to, że Polska to jednak Turcja.

O plebiscycie w Prusach Wschodnich w 1920 roku tylko wspominam a każdy zainteresowany niech sam sobie sprawdzi wyniki.


Prusom i Prusakom zarzuca się, że uczynili wiele zła. A właściwie to czynili samo zło. A przecież wszystko, co się zarzuca, w całej Europie było na porządku dziennym i zdarzało się w miarę często wszystkim Europejczykom. Przykłady:

- gdy w 1099 roku krzyżowcy po kilkutygodniowym oblężeniu zdobyli Jerozolimę, to – jak wspominają kronikarze - we krwi obrońców i zwykłych mieszkańców brodzono po kolana;

- w wyniku krucjat przeciw katarom zniszczono kwitnącą kulturę Langwedocji, wymordowano dziesiątki tysięcy ludzi, a szał inkwizycyjny zaczął nabierać rozpędu;

- wkroczenie Hiszpanów do Ameryki oznaczało ofiary idące w setki tysięcy, jeśli nie miliony i było połączone z całkowitym zniszczeniem lokalnych cywilizacji;

- skutkiem wojny trzydziestoletniej ludność Meklemburgii, Wirtembergii, czy Hesji skurczyła się miejscami nawet o 70-90% i nie był to efekt wyjazdów na saksy do Irlandii;

Przykłady można mnożyć.

Jeśli zaś chodzi o „polskie obozy koncentracyjne”, to nie były one – oczywiście! - „polskie”, tylko komunistyczne, a całym aparatem przemocy sterowali Sowieci, Żydzi [żydzi?] oraz lokalne komunistyczne sługusy. A, jak wiadomo, Żyd-komunista pozostaje Żydem, zaś Polak-komunista przestaje być Polakiem.

Umiejętność wypierania trudnej prawdy jest zaprawdę imponująca.

„Polska lubelska” nie była samodzielna i niepodległa, ale była:

- podmiotem prawa międzynarodowego;

- premier legalnego rządu zatrudnił się u wrażych komuchów na stanowisku wicepremiera;

- osoby pochodzenia żydowskiego stanowiły jakieś 10% wszystkich funkcjonariuszy aparatu represji;

- oportuniści i karierowicze pokroju majora Widaja nie byli wyjątkiem;

Dla mnie, dla więźniów tych obozów, ale również dla niektórych historyków użycie określenia „polskie obozy koncentracyjne” nie jest więc nadużyciem.

A może to jest tak, że co złego to komuniści, a co dobrego to Polacy? Pytam, bo chciałbym się dowiedzieć, czy np. Aleksy Antkiewicz zdobywając pierwszy dla Polski powojenny medal na Igrzyskach w Londynie w 1948 [brąz, boks, waga piórkowa] reprezentował Polskę czy komunistów?

Wszystkim, którzy grzmią przeciw niemieckim „rewanżystom” i ”rewizjonistom”, wydaje się słuszne równocześnie występować buńczucznie w obronie praw polskiej mniejszości na Litwie, Białorusi i Ukrainie. I absolutnie oczywistym jest dla nich domaganie się uznania prawdy historycznej, poszanowania praw mieszkających tam Polaków, obrona kresowej tradycji i pamięci. Ale już Niemcy w Polsce mają zamknąć mordę albo wypieprzać z kraju.

Słusznie zapanowało powszechne oburzenie, gdy parlament ukraiński postanowił uczcić zbrodniarzy i to ledwie kilka godzin po „historycznym” wystąpieniu polskiego prezydenta. Słusznie zwraca się uwagę, że ani nie służy to „pojednaniu” ani z prawdą historyczną nie ma to wiele wspólnego.

Jednak…

Jednak, gdy w Polsce ktoś usiłuje z informacjami o przeszłości przedrzeć się przez zasłonę stereotypów, zmowę milczenia albo zwykłą ignorancję, wtedy larum się podnosi, media od lewa do bardziej lewa w jednym szeregu wstrząśnięte i zmieszane stają w obronie „polskiej racji stanu”, a internet aż się gotuje od „słusznego oburzenia”.

Ale o czym ja piszę! Przecież Polacy to Naród szlachetny, gościnny, tolerancyjny, gotów walczyć za wolność Waszą i niezbyt Waszą, Przedmurze Chrześcijaństwa, Chrystus Narodów oraz jedyna czysta, niewinna, dumna i romantyczna odmiana homo sapiens recens, która cmoka w kończynę górną przedstawicielki płci odmiennej. Reszta może się tylko uczyć i ma podziwiać. Oczywiście, Niemcy, a szczególnie Prusacy, to całkowite i totalne przeciwieństwo szlachetnych Polaków – militaryści podpalający świat, bandyci i mordercy, zbrodniarze, którzy w genach mają palenie ludźmi w piecach i swołocze, czyli zasadniczo banda sukinsynów.

Nie ma ni jednej, nawet najdrobniejszej skazy na polskich dziejach, za to niemieckie to jedna wielka skaza.

Piękna i przejrzysta wizja świata, w której wszystko jest jasne, proste i oczywiste.

Gdyby się jakimś cudem okazało, że jakiś Polak dopuścił się czynu niegodnego Polaka, wtedy zawsze się okaże, że to jednak nie Polak, ale Żyd albo komuch. Albo jedno i drugie.

Tylko pogratulować.


Śp. Janusz Kochanowski, Rzecznik Praw Obywatelskich, w swym wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie usunięcia z kodeksu karnego przepisu o „publicznym pomówieniu narodu polskiego” podkreślał, że „zgodnie z ogólną i powszechnie akceptowaną wiedzą o faktach z przeszłości, przedstawiciele narodu polskiego brali udział w zbrodniach komunistycznych i zbrodniach nazistowskich” oraz że ów przepis był „nieuzasadnionym ograniczeniem konstytucyjnych wolności wyrażania poglądów i badań naukowych i może też doprowadzić do ograniczenia debaty o historii Polski”.

Powyższy akapit polecam szczególnej uwadze niektórych decydentów olsztyńskiego radia. Jeśli zaś się okaże – a pewnie okaże się – że niezbyt kumają, o co w tym chodzi, to spróbuję wyjaśnić [choć to pewnie jednak orka na ugorze].


Nikt normalny nie będzie nawoływał do rewizji granic. Czasu nie da się cofnąć i wszelkie próby przywrócenia stanu sprzed siedemdziesięciu lat musiałyby pociągnąć za sobą znów ofiary, znów cierpienie odciskałoby się na kartach dziejów.

Dokonano rozbioru Prus. Czy to jednak oznacza, że nie wolno już mówić o przeszłości, o tradycji? Czy to oznacza, że nieliczni potomkowie dawnych mieszkańców mają siedzieć cicho zgadzając się na fałszowanie Historii?

Dlatego powtarzam:

Mam nadzieję, że z całego tego zamieszania wyniknie coś dobrego. I tak jak o przeszłości Śląska, w tym tragicznej historii z połowy lat czterdziestych, można wreszcie mówić, mogła nawet powstać wystawa zaprezentowana w Sejmie, tak może i o Prusach będzie można normalnie podyskutować.


Ostatnie wpisy

SIEGERSWELT

Ad imaginem quippe Dei factus est homo

                                                                                             et

                                                                                            Ad maiorem Dei gloriam

bottom of page