top of page

Prawica, lewica, czyli totalny burdel terminologiczny


W prywatnych rozmowach, w wybitnych komentarzach wybitnych ekspertów, w śmiałych i błyskotliwych ocenach śmiałych i błyskotliwych dziennikarzy, wreszcie w poważnych opracowaniach poważnych naukowców dla opisania sceny politycznej używane są określenia „prawica”, „lewica”, „centrum”. Co bardziej wyedukowani posiłkują się dookreśleniami typu „narodowa”, „konserwatywna”, liberalna”, etc.

Na polskiej scenie politycznej wszystko jest zgrabnie poukładane, nikt nie ma żadnych wątpliwości. W efekcie dowiadujemy się, że Prawo i Sprawiedliwość to partia prawicowa i konserwatywna, Platforma Obywatelska jest „prawicowa”, albo „centroprawicowa”, czasem z dodatkiem „wolnorynkowa/ liberalna” [choć dla niektórych zagranicznych komentatorów nawet i „konserwatywna”], Sojusz Lewicy Demokratycznej jest „lewicowy” a Polskie Stronnictwo Ludowe niezmiennie „centrowe” [co ma tłumaczyć dlaczego PSL jest w stanie wejść w koalicję z każdym]. Wychodząc w świat znajdujemy, że NSDAP było partią „prawicową”, „narodową” i „antykomunistyczną” a rozmaite partie komunistyczne i socjalistyczne były nieodmiennie „lewicowe”. Dzięki niewątpliwie wybitnym myślicielom” [przeważnie francuskim] dowiedzieliśmy się również, że „lewica” jest „tolerancyjna”, „dba o prawa człowieka”, „sprawiedliwość społeczną” oraz „wyrównywanie szans”, co ,oczywiście, oznacza, że „prawica” jest „nietolerancyjna” a nawet bywa „ksenofobiczna”, nie interesuje ją „sprawiedliwość” i „prawa człowieka”, za to bardzo interesuje ją utrzymywanie nierówności, czyli utrzymanie status quo [no, bo jest „konserwatywna”].

Tak…

Jest jednak pewien problem. Otóż w tych wszystkich komentarzach, opiniach i ocenach bardzo trudno znaleźć prostą definicję czym jest „lewica”, czym „prawica” a czym „centrum”. Co znaczy „liberalny” a co „konserwatywny”. Przeważnie zamiast definicji podawane są omówienia.

A przecież sprawa wcale nie jest jakoś wyjątkowo skomplikowana. Więcej – jest bardzo prosta, choć – jak się okazuje – wymaga nieco odwagi i pomyślunku.

Najprostsze wyjaśnienie odwołuje się do biblijnego stwierdzenia, że sprawiedliwi, czyli „prawi” zasiądą po prawicy a niesprawiedliwi, czyli niemający nic wspólnego z „prawością”, po lewicy Boga. Drugie odwołuje się do usadowienia przedstawicieli zbuntowanych Francuzów w Zgromadzeniu Narodowym po 14 lipca 1789 – zwolennicy „nowego” siedzieli po lewej a ancien régime’u po prawej stronie sali.

Zostawmy drugie wyjaśnienie – boć ono w sumie tylko przypadkowym, ale jednak dobrze oddającym charakter podziałów – i zostańmy przy pierwszym wyjaśnieniu.

Jakby nie patrzeć, jakby do tematu się nie zabierać, to bez religii się nie obejdzie [przynajmniej na początku].

„Prawica” jest więc po prostu przestrzeganiem uniwersalnego, niezmiennego i wiecznego „Prawa Boskiego”. Czasami „Prawo Boskie” określane jest jako „prawo naturalne”, choć jak wiemy z dzieł św. Tomasza nie są to terminy tożsame, czyli nie mogą być stosowane wymiennie, jeśli chcemy być super- i hiperpoprawni. Jednak – na potrzeby tego tekstu - możemy za Tomaszem przyjąć, że skoro „prawo naturalne” jest rozumowo przez człowieka odkrywanym „Prawem Bożym”, to wymienne ich stosowanie w tym momencie nie będzie wielkim nadużyciem. Istnieje jeszcze „prawo ludzkie”, czyli zestaw rozmaitych przepisów stanowionych przez władzę [jakąkolwiek, więc nie ma znaczenia, czy władzą jest jeden i tylko jeden monarcha, przedstawiciele jakiejś grupy, czy całe „społeczeństwo”].

W tym kontekście tylko pozornie zrozumiałym staje się termin „konserwatywny” Pozornie, ponieważ „konserwatywna prawica” to pleonazm a mówienie/ pisanie, że ktoś/ jakaś partia jest „prawicowa” i „konserwatywna” to tautologia – po prostu nie można być „prawicowym” nie będąc konserwatywnym [ciekawe, że nie można być także „prawicowym” nie będąc „liberalnym”, ale o tym później].

„Prawo Boże” w najprostszy sposób wyłożył – w tzw. zasadzie negatywnej – rabi Hillel: „Nie czyń bliźniemu Twemu, co Tobie niemiłe: to cała Tora. Reszta Tory to komentarze”. Owa zasada znalazła swój pozytywny wymiar w Ewangeliach: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Widać więc, że „Prawo Boże” ma charakter absolutnie uniwersalny – nie jest ani żydowskie, ani chrześcijańskie, ani muzułmańskie, czy jeszcze jakieś.

„Lewica” jest więc odrzuceniem, zaprzeczeniem, albo odwrotnością zasady „nie czyń bliźniemu swemu, co Tobie niemiłe”.

Każdy z nas jest bytem niepowtarzalnym, ukształtowanym i kształtowanym biologiczne i kulturowo. „Prawica” uznaje, że każdy jest kowalem swego losu, sam podejmuje decyzje i sam za nie odpowiada – przynajmniej teoretycznie mamy wolną wolę i tylko od nas samych zależy, czy będziemy żyć w zgodzie z „Prawem”, czy też „Prawo” owo odrzucimy. Jesteśmy więc wyposażeni w najwspanialsze, ale i najtrudniejsze narzędzie – wspomnianą wolną wolę. A więc wolność każdego człowieka to najważniejszy przymiot i jednocześnie najtrudniejsze wyzwanie. Człowiek „prawicy” uznaje „wolność jednostki” za wartość nadrzędną, bo bezpośrednio wywodzącą się „Prawa Bożego”. I właśnie w tym i tylko w tym wymiarze wszyscy ludzie są sobie równi.

Odrzucenie, czy tylko ograniczanie wolności jest właściwe „lewicy”. Więcej – jest istotą „lewicy”, dla której istnieją „obiektywne” uwarunkowania zdejmujące z człowieka ciężar odpowiedzialności za czyny. Oznacza to, że nie można mówić o jakiejkolwiek równości, tylko że tę równość należy wprowadzić. I właśnie w takim podejściu znajduje się źródło wszelkich „sprawiedliwości społecznych”, „programów wyrównywania szans”, czy… systemów podatków progresywnych.

Dla „prawicy” rolą państwa jest dbanie by nikt i nic nie odebrał, czy tylko ograniczył wolności człowieka, czyli, że „państwo” spełnia rolę służebną wobec obywatela.

Dla „lewicy” wolność jednostki jest wtedy i tylko wtedy akceptowana dopóki nie jest przeciw wspomnianym powyżej państwowym programom. Jeśli zdarzyłoby się – a, niestety, jest to norma – że istnieje tutaj konflikt, to na przegranej pozycji jest wolność jednostki, którą można zawsze i w każdym stopniu ograniczyć, czy wręcz całkowicie znieść. Oznacza to, że obywatel pełni rolę służebną wobec państwa a jego interesy musza być podporządkowane interesom „państwa”.

Wolny człowiek robi co chce, zaś państwo może wkroczyć tylko wtedy, gdy jego działanie powoduje ograniczenie swobody korzystania z przywileju wolności przez drugiego człowieka. Dlatego każdy człowiek sam zbiera owoce swych uczynków – nikt nie może być razem z nim karany, nikt nie może czerpać z owoców jego działania. W wymiarze gospodarczym tak rozumiana wolność – czyli liberalizm gospodarczy – oznacza, że nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia dla pozbawiania obywatela jakiejś części dóbr, które wypracował, niezależnie od pozornie najszczytniejszych haseł, które miałyby temu towarzyszyć, czy to uzasadniać.

Przyjęcie powyższego ma jeszcze jedną, bardzo istotną implikację. Otóż każdy człowiek ma prawo odmówić podporządkowania się „prawu ludzkiemu”, gdy stoi ono w sprzeczności z „Prawem Bożym”. Dla św. Augustyna oznaczało to, że każdy ma prawo wystąpić z biernym oporem przeciw niesprawiedliwym przepisom „władzy”. Tu jednak pojawia się pewna niekonsekwencja Świętego Konwertyty i Ojca Kościoła. Otóż jeśli „Prawo Boże” jest źródłem osobistej wolności i podstawą ludzkiego działania, wtedy nie bierny a czynny opór jest właśnie jedyną zasadną, uczciwą i logiczną konsekwencją wprowadzenie „prawa ludzkiego” sprzecznego z „Prawem Bożym”.

Całkiem jasne staje się więc, czym są - albo inaczej: którą część sceny politycznej reprezentują – wspomniane na początku partie. Wszystkie są „lewicowe”, ponieważ w mniejszym, lub większym stopniu, ale jednak, odrzucają „Prawo Boże”. Z nich wszystkich Prawo i Sprawiedliwość jest partią skrajnie lewicową i w dodatku z bardzo istotnymi elementami paranoi i schizofrenii [i w gruncie rzeczy jest partią narodowosocjalistyczną, choć w przeciwieństwie do pogańskiej NSDAP PiS okraszony jest elementami chrześcijańskimi]; Platforma Obywatelska jest bez wątpienia partią paraintelektualnie uzasadnianego i sankcjonowanego geszeftu; Polskie Stronnictwo Ludowe jest bezideową oraz koniunkturalnie i oportunistycznie nacechowaną organizacją, której jedynym celem jest pozostawanie przy „państwowym” korycie; i tylko Sojusz Lewicy Demokratycznej jest w sumie dość uczciwą partią lewicową – tu nie ma żadnych wątpliwości, gdzie tkwią ideologiczne źródła partii, bo tkwią one głęboko w „Manifeście komunistycznym”, choć przez prawie dwieście lat lekko „ucywilizowanym”.

I teraz drobne uzupełnienie:

Za przyjęcie się i upowszechnienie określania ideologii faszystowskiej, czy narodowosocjalistycznej mianem „prawicowych” odpowiadają i tzw. „lewicowi intelektualiści”, i sami twórcy wspomnianych doktryn, którzy chcieli podkreślić swój sprzeciw wobec triumfującego komunizmu, czy wręcz wrogość, zaś z drugiej strony pragnęli wykazać, iż onże komunizm jest zły i bezbożny, więc musieli udowodnić i upewnić swoich „wyznawców” i zwolenników, że ich ideologia opiera się na jakichś uniwersalnych wartościach.

A przecież - niewątpliwie jeden z najwybitniejszych działaczy socjalistycznych, Adolf Hitler - sam i z nieprzymuszonej woli stwierdził, że narodowy socjalizm i bolszewizm więcej łączy niż dzieli.

Jeśli więc uznajesz wyższość „Prawa Bożego” i wiesz lub czujesz, że „państwo” ma Tobie służyć oraz że nikt nie ma prawa wtrącać się w Twoje życie decydując o podejmowanych wyborach, wtedy jesteś człowiekiem Prawicy. Jeśli zaś uważasz, że nadrzędny jest interes „państwa” i że są sytuacje, w których „państwo” może, albo wręcz musi podejmować za Ciebie decyzje [ubezpieczenie, edukacja, czy tylko zapinanie pasów w aucie], wtedy jesteś człowiekiem Lewicy.




Ostatnie wpisy

SIEGERSWELT

Ad imaginem quippe Dei factus est homo

                                                                                             et

                                                                                            Ad maiorem Dei gloriam

bottom of page